środa, 14 marca 2012

Granat, sałata, ziemniaki, polędwiczka orzechowa

Matma, laborki, laborki, laborki, laborki, matma. Dobrze będzie spotkać się towarzysko.
Bazylia na oknie lekko więdnie, bo nie mam do czego i kiedy jej używać. Czekam na wiosnę pełną parą, na ciepło i na odpoczynek. Nie mogę doczekać się weekendu majowego i ciągle myślę co razem z R. możemy wtedy robić, gdzie pojechać na rowerach.
W wakacje chciałabym pojechać do Pragi. W przyszłości odwiedzić znów Nowy Jork, zostać tam na dłużej niż 4 dni. Kiedy indziej wrócić do Londynu i pojechać autostopem do Paryża. Zajrzeć do norweskiego mieszkania Harry'ego Hole'a. Taka mała lista życzeń do wykonania z R.

Na razie jednak zapraszam do naszej wymarzonej kuchni, do Torunia, na lekką sałatę z granatem i polędwiczkami.




Składniki (na jedną osobę)

  • 2-3 liście sałaty lodowej
  • garść ziaren granatu
  • 1-2 niezbyt duże ziemniaki
  • 1-2 plastry polędwicy
  • garść posiekanych orzechów włoskich
  • rozbełtane jajko
  • sos sałatkowy (ja użyłam takiego z torebki, knorra)

Ziemniaki obrać, pokroić w małą kostkę, ugotować, uważać, żeby nie rozgotować. Polędwicę leciutko rozbić, posolić, popieprzyć, zamoczyć w jajku, obtoczyć w orzechach. Smażyć na oleju lub smalcu. Sałatę porwać na kawałki. Ostudzone ziemniaki posypać na sałatę, na to ziarna granatu. Polać sosem, na tym ułożyć polędwiczki.

środa, 7 marca 2012

Chlebek bananowy.

Na szczęście już po sesji, zajęcia się zaczęły, II semestr nabiera rozpędu. Powoli wchodzę w rytm uczelniany z lekkim uśmiechem na ustach wywołanym przez święcące za oknem słońce. Przy takiej pogodzie będzie się dużo lżej chodziło na zajęcia. Mimo to, najchętniej siedziałabym w Toruniu i codziennie, popołudniami chodziła z R. na spacery.
W kuchni niestety, dalej za dużo nie przebywam, a kiedy mam okazję, to nie bardzo mi się chce. Tym bardziej, że do końca postu nie chcę przygotowywać słodyczy, ze względu na moje postanowienie - aby ich nie jeść, a wiadomo - jak gotujesz, to musisz smakować. Nawet całkiem udaje mi się wytrzymać.
Jednak jako, że mam przygotowane zdjęcia słodyczy i leżą u mnie od dawien dawna na dysku, więc teraz je wyciągnę. Na pierwszy ogień pój... pójdzie chlebek bananowy z bloga Foodmess - prowadzonego przez jedną z moich ulubionych (chyba nawet pierwszej ulubionej) bloggerek. Przepis znajdziecie tutaj.


Dodam jeszcze, że można mnie teraz znaleźć na facebooku, o tutaj :)






Składniki:



  • 4 bardzo dojrzałe banany
  • 150g  brązowego cukru (3/4 szklanki)
  • 1 jajko
  • 75g miękkiego masła
  • 1 cukier waniliowy lub łyżeczka aromatu waniliowego
  • 170g mąki (1 szklanka)
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia




Piekarnik rozgrzać do 180'C. 
W dużej misce umieścić rozgniecione widelcem banany, cukier, masło, jajko i wanilię i połączyć składniki.
Następnie dodać mąkę, sól, proszek do pieczenia i wszystko dokładnie razem wymieszać.
Ciasto przełożyć do wyłożonej papierem do pieczenia formy keksówki i piec 45-60min.